Dziś prezentuję Wam zawartość spiżarni – tęczę naturalnych nalewek i win.
Traktuję ją jako domową apteczkę zawierającą bogactwo naturalnych związków: garbników, witamin, kwasów organicznych, roślinnych antyoksydacyjnych barwników: antocyjanów, flawonoidów…. Długo można wymieniać. Smakoterapia i koloroterapia w jednym:) Jedynie na co należy uważać, to aby nie przesadzać z takim kurowaniem się:)
wina od lewej: jarzębina, owoc dzikiej róży, kwiat dzikiego bzu
nalewki od lewej:
jarzębina, płatki dzikiej róży, dereń, żurawina, czeremcha, czeremcha+aronia
(ps Patrząc na tę tęczę przypomniały mi się zajęcia z kolorymetrii – rozpoznawania stężenia roztworu przez wizualne porównanie z barwą roztworu wzorcowego np badanie pH za pomocą papierków wskaźnikowych odbywa się w ten sposób.)
Uwielbiam takie trunki własnej roboty! Po remoncie mieszkania będzie kawałek spiżarni i będę działać, jak do tej pory udało mi się tylko zrobić nalewkę cytrynową przypominającą limoncello i orzechówkę, która ratowała wszystkich przy problemach żołądkowych 😉
Moi rodzice rowniez robia nalewki (na wlasny uzytek) czasem mi sie cos dostanie, a przepadam za jarzebinowka <3
Uwielbiam takie kuracje 😀
Do dziś wspominam nalewkę “na zdrowotnosc” produkcji mojej babci – na aronii i liściach wiśni :))
Jestem pod wrażeniem. Ja mam własnej produkcji tylko dwie – pigwową i jeżynową. Plus buteleczka od mamy aroniówki. Ale bez czeremchy 🙂
Pieknie i kolorowo się prezentują.
Można by było popróbować. 😉