Zielarskie pamiątki z Rumunii

Kwiaty mniszka suszone

W Rumunii mocno zakorzenione są tradycje zielarskie. Wiele osób do tej pory zbiera i przetwarza dary natury z łąki, lasu i ogrodu. Poza tym prosząc w tym kraju o “zwykłą” herbatę – dostaliśmy herbatę ziołową – z lipy oraz pędów sosny! Dziś chciałam się Wam pochwalić skarbami, które przywieźliśmy z Rumunii. Najcenniejszymi dla mnie są te, które dostaliśmy w prezencie, czyli m.in własnoręcznie zrobiony syrop z płatków róży, syrop z pędów sosny (muguri de pin) oaz suszony mniszek. W dniu, gdy los nas skierował do najbardziej gościnnych ludzi pod słońcem, jeden z tych chłopaków właśnie wybierał się do dziadka, żeby mu pomóc w zbieraniu pędów sosny, ale na przeszkodzie stanęło mu wszechobecne błoto po opadach deszczu i musiał  się chwilowo wstrzymać…

U innych gospodarzy dostaliśmy suszone kwiaty lipy (flori de Tei) oraz dziurawca (sunătoare). Mam wrażenie, że oba te zioła w Rumunii mają po ususzeniu kolor bardziej czerwonawy, niż nasze rodzime. Dziurawiec był zupełnie czerwony. Jeżeli dobrze zrozumieliśmy naszego rozmówcę lipa zagotowana i pozostawiona na pół godziny służyła niegdyś do farbowania na czerwono np skarpetek z owczej wełny. Zawsze kojarzyłam lipę z naparem o słomkowym zabawieniu, jednak jak zrobiłam według przepisu gospodarza – uzyskałam czerwonawo zabarwionego śluzowego “glutka”, ale nie próbowałam używać go kolorowania tkanin.

U miejscowych kupiliśmy także odpowiednik naszego bimbru, o wyjątkowo ciekawym, przyjemnym zapachu. Poinformowali nas, że dodają do bimbru gałązki “scumpie”, aby nadać trunkowi szlachetniejszy kolor. Zaczęłam się interesować czym jest owo scumpie! Okazało się, że rzecz jest nam znana, jest to perukowiec!

Z podróży przywieźliśmy też płatki róż. Róża rośnie tu wszędzie zarówno dzika, jak i hodowlana. Szlachetny kwiat gości w każdym ogródku- np na naszym kempingu naliczyłam kilkanaście krzaków. Część płatków róż nazbierałam sama w rejonie błotnych wulkanów, a pozostałe kupiliśmy na targu w Tulczy.

Przejeżdżając przez Rumunię zaskoczył nas widok przewoźnych uli upakowanych w ciężarówce  jedne na drugich w ilości około 40 sztuk. Od localsów nabyliśmy różne miody oraz syrop z kwiatów akacji, a właściwie robinii akacjowej, która rosła wszędzie. Dostępny był także syrop z pączków jodły (muguri de Brad) oraz syrop z rokitnika z propolisem.

Gdy pytałam gospodarzy jakie stosują jeszcze zioła, powiedzieli:

  • dandelion (papadie) – mniszek
  • cimbru – tymianek
  • frunze de afin – liście laurowe.
  • coada caluiuli, coada ursului – “ogon konia”, “ogon niedźwiedzia” (po długich poszukiwaniach dowiedziałam się, że chodzi o … skrzyp!)

Oprócz zakupów u miejscowych oraz na targach odwiedziliśmy sklep zielarski w Oradei  opisany w następnym poście…

Może Cię jeszcze zainteresować:

Written By
More from Ola

Dzikie rośliny jadalne – kwiecień

Dziś kolejna dawka medycyny ludowej i przepisów z dzikich jadalnych roślin z...
Read More

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *