Była to nasza pierwsza wyprawa w góry. Działo się to w 2008r. Byliśmy zupełnie niedoświadczeni. Było mi wszystko jedno, czy miejsce noclegu nazywa się Szczeliniec, pensjonat pod Szczelińcem, przy Szczelińcu itd, więc wybrałam nocleg w Schronisku na Szczelińcu, zupełnie nie wiedząc, na co się piszemy. Około godziny drugiej w nocy dojechaliśmy trabantem do Karłowa. I gdzie tu udać się dalej na nocleg? Wszędzie ciemno. Bary i pensjonaty pozamykane. Nie ma nawet kogo zapytać o drogę. W czasie krótkiej rozmowy telefonicznej z panem ze Schroniska Na Szczelińcu zostaliśmy uświadomieni, że przed nami jeszcze długa droga do góry, ok 700 schodków. Kłopot w tym że zupełne nie wiedzieliśmy w którą stronę pójść, żeby trafić na szlak na Szczeliniec. Ciemno jak oko wykol, a mieliśmy tylko 1 nędzną latarkę.
Nękaliśmy naszego pana telefonami, żeby nam coś jeszcze podpowiedział, w końcu zdecydował się wyjść po nas w pół drogi, bo stwierdził, że i tak nie pozwolimy mu spać. W pewnym momencie ujrzeliśmy blask jego latarki. Towarzyszył nam jakiś czas, a później zniknął gdzieś w ciemnościach. a nas ogarnął strach. Zastanawialiśmy się , czy nie poszedł po siekierę…
Jak już szczęśliwie dotarliśmy na miejsce pan uprzedził nas, że w schronisku nie ma wody, bo pompa się zepsuła.
Początkowo było mglisto i deszczowo. Jak się przejaśniło wyruszyliśmy na poszukiwanie przygody, żeby zobaczyć słynny labirynt skalny i piekiełko. Było to nasze spotkanie z górami, więc wszystkie doznania odbieraliśmy podwójnie. Skały o fantazyjnych kształtach wyglądały dziwnie i tajemniczo. Ze Szczelińca roztaczał się piękny widok, m in na Pasterkę oraz Korunę (opisaną TUTAJ )i resztę Broumovskich Sten.(opisanych TUTAJ i TUTAJ) Po latach możemy stwierdzić, że mamy co wspominać…
Góry stołowe zbudowane są z kredowych piaskowców, które niegdyś były dnem morza.
Najwyższym szczytem gór stołowych jest Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.)
2008.08.08