Na Babiej Górze padł rekord zmienności pogody. Podczas podejścia na szczyt mieliśmy zarówno chmury, tęczę, słońce, wiatr, grad oraz mgłę. Idąc na Diablak należy mieć ubranie na każdą ewentualność – my kilkakrotnie zmienialiśmy ubiór to zakładając, to zdejmując kurtki i czapki. Mimo, iż wycieczka miała miejsce w sierpniu, w pewnym momencie zatęskniliśmy za rękawiczkami…
Wystartowaliśmy z Zubrzycy Dolnej. Na początku było pochmurnie. Za jakiś czas naszym oczom ukazała się tęcza – widzieliśmy ją kilkakrotnie, jak wychylaliśmy się zza jednego z pięter góry. Wyszło słońce i zaczęło przypiekać. Zza drugiej strony góry zaszły chmury. Najgorzej było na szczycie. Nie mieliśmy pięknych widoków, gdyż widoczność wynosiła około 20 metrów. Na zdjęciu widać słupek szczytowy pogrążony w chmurach. Zaczęła się wichura. Po twarzy i rękach dostawaliśmy razy ze szpileczek gradu. Było niebezpiecznie z powodu zbyt silnego wiatru, więc staraliśmy się jak najszybciej opuścić wierzchołek, wracając tą samą drogą, skąd przyszliśmy. Wiatr był tak głośny, że nie słyszeliśmy się nawzajem! Ja biegłam pierwsza, starając się jak najszybciej skryć się w piętrze kosodrzewiny. Mąż biegł za mną, ale miał nieodpowiednie buty. Krzyczał coś do mnie, ale nie byłam w stanie wychwycić słów. Byłam pewna, że chce mnie popędzić, żebym biegła na dół szybciej. Później się okazało, że krzyczał, żebym na niego poczekała! Drogę powrotną pokonaliśmy w ekspresowym tempie, zbiegając w dół! Podczas powrotu nie zrobiliśmy żadnego zdjęcia. Interesowaliśmy się wyłącznie naszym bezpieczeństwem. Dopiero na dole gdy wiatr ucichł, uwieczniliśmy las, który wyglądał tajemniczo pogrążony w gęstej mgle. Cieszyliśmy się, że wróciliśmy cali i zdrowi do domu.
2010.08.19